Cóż strasznego jest w umieraniu?
Wyobraź sobie…
Stoisz na skraju
świata i załamania nerwowego.
Już i jeszcze w grobie.
Kładziesz się – skaczesz, upadasz w górę,
niosą cię poszarpane sukna i kościste dłonie
miękko chwytają za skrawki duszy.
Cierpienie niknie w nieskończonej głuszy.
Nikną nawet te, które
miło- rado- nienawi- Ś(mier)Ć hojnie obdarzały.
Kładzie mi na oczy ktoś dwie zmarłe monety.
Zaczynam tedy widzieć poświat cały
i nie wiem czy chciałem widzieć
co było przedpoświatem.
Ręce kieszenie wypełnia granatem,
jak słodko się owoc służalczy gryzie.
Rozrywa mi pamięć i resztki zwątpienia,
waha się zegar, mnie już nie można.
Już widzę ten smród, słyszę blade kości –
podnieca tak piękna i tak niegroźna.
Złotem padliny ozdobione resztki cielesnego mienia.
Tańczymy – a może to tylko skurcze,
ostatnie podrygi nim już się nie ruszę.
Zmarnostrawione dusze!
Hulajcie z nami! bosymi stopami!
I wgryzam się w świat nadziei pozbawion,
smaczny jak sępów durne miłości.
Bo kiedy cały świat to tylko mięso –
Ja chcę uchodzić w nim za kości.
cożstrasznegojestwUmieraniu?
wyobraźsobie…
Patryk Szymczak